Andrzej Lubowski „Zbig. Człowiek, który podminował Kreml” (recenzja)
Kawał porządnej, tytanicznej pracy – gdy ostatni raz zamknąłem książkę, właśnie to była moja pierwsza myśl i postanowiłem, że ta recenzja książki od niej się zacznie. Pozycja to dla nas dość nietypowa, bo jako blog wyraźnie sprofilowany na kryminały, akcję i suspens, wzięliśmy na ruszt… literaturę faktu. Widzę kilka zdziwionych min naszych wiernych Czytelników, jednak spokojnie, jak mówi sklecony przeze mnie naprędce aforyzm: jeśli coś ma nas ograniczać, to niech to będą jedynie ramy Firefoxa.
18 rozdziałów, 20 ciekawych zdjęć, 23 pozycje w bibliografii, indeks na około 300 nazwisk i niemal tyle samo stron opowieści o „Zbigu, człowieku, który podminował Kreml” autorstwa Andrzeja Lubowskiego. Książka pięknie wydana – surowa, czysta okładka ze znakomitymi czcionkami i przede wszystkim niezwykłym portretem Brzezińskiego, klasyczna strona tytułowa, kilkuzdaniowy wstęp przy każdym rozdziale, a te zaczęte od inicjałów – klimat rodem z reklam prasowych Ogilvy`ego z lat 60. (co pewnie było celowym zabiegiem, mającym oddać charakter tamtych czasów). Jednym słowem: czystość, przejrzystość i elegancja, co, jako skromny rzemieślnik branży projektowo-reklamowej, uwielbiam.
Moja czujność nie została jednak uśpiona. Czytałem książki, które miały taki layout, że obcowanie z nimi to była czysta poezja, jak delektowanie się wspaniałą butelką i etykietą drogiego wina. Jednak po przeczytaniu zawartości czułem się jakbym wypił Komandosa w drogim opakowaniu. Na szczęście „Zbig…” to Château, dzieło wysmakowane zarówno w formie jak i treści. Książka nie jest typową biografią – nazwałbym ją bardziej opowieścią polityczno-historyczną. Zbigniew Brzeziński – Polak, choć spędził w naszym kraju tylko dziesięć pierwszych lat swojego życia. Później nierozerwalnie złączony z Kanadą i Stanami Zjednoczonymi: jako student, doktorant, wykładowca, pracownik administracji w Waszyngtonie i w końcu najbardziej znana rola: Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego USA gdzie jako najbliższy współpracownik prezydenta Jimmy`ego Cartera współtworzył historię świata i nie ma w tym ani grama przesady.
Książka to potężne źródło wiedzy, za co Andrzejowi Lubowskiemu należą się słowa największego szacunku (btw: blog – http://andrzejlubowski.blogspot.com a fanpage: https://www.facebook.com/AndrzejLubowski). Jak sam pisze, przyglądał się Brzezińskiemu od bardzo dawna. Ciężko mi sobie wyobrazić, ile setek godzin spędził na rozmowach z ludźmi, którzy znają Zbiga i ile pracy włożył w uporządkowanie materiałów o kimś z tak bogatym CV. Efekt robi wrażenie: otrzymujemy dobrze napisaną, pełną anegdot biografię, wzbogaconą o wspomniane już fotografie z różnych etapów życia Brzezińskiego, czy o wcześniej nigdzie niepublikowane skany prywatnej korespondencji Zbiga z prezydentem Carterem. Całość czyta się bardzo dobrze, choć oczywiście nie jest to książka akcji. Lekturę można sobie dozować; jeden, dwa rozdziały na parę dni i raczej nie zgubi się wątku. Pośpiech tym bardziej jest niewskazany, że nie jest to łatwa literatura; w końcu wchodzimy za kulisy poważnych zdarzeń, dyskusji i decyzji, które zmieniały świat i warto czasami się zatrzymać na dłużej i nieco poanalizować zastane sytuacje. Przyjemność z czytania jest tym większa.
Pomysłu na książkę pozazdrościł Lubowskiemu Tomasz Lis, który zresztą stwierdził, że zostało w niej opisane to, co trzeba i jak trzeba. Ciężko byłoby to lapidarne stwierdzenie obalić, bo to lektura kompletna, dzięki której, mam nadzieje, wzrośnie społeczna świadomość Polaków, kim był Zbigniew Brzeziński, nienawidzony przez Rosjan i uwielbiany przez Chińczyków, zwykle karykaturyzowany jako jastrząb, surowy strateg.
W październiku zorganizowaliśmy konkurs i chcieliśmy dać Wam książkę z autografem pana Lubowskiego z darmo, ale minimum kreatywności okazało się chyba zbyt dużym wyzwaniem. Shame on you. Jutro po pracy możecie się zreflektować, bo przecież powoli wkraczamy w bożonarodzeniowy klimat (mnie w takowy wprowadziła 2 tygodnie temu świąteczna muzyka w Tesco). A recenzowana książka jest idealnym prezentem dla kogoś kto interesuje się polityką lub najnowszą historią. 39,99zł jest niewygórowaną kwotą za ogrom pracy autora i możliwość zapoznania się z człowiekiem, który do tego stopnia zyskał szacunek prezydenta największego mocarstwa świata, że ten, w pierwszym dniu urzędowania w Białym Domu rozesłał polecenie do całego personelu: „Sprawdź jak się pisze i wymawia Zbigniew Brzeziński”.
Ludzie, czym wy sie zachwycacie. Jaka tytaniczna praca? Ta ksiazka to plagiat z prac innych autorow (m.in. Patricka Tylora-rozdzial o Chinach). Fragment o smierci Tuchaczewskiego (str. 22) to kopia hasla z Wikipedii! (jak nie wierzycie to sami sprawdzcie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Michai%C5%82_Tuchaczewski).
Takie przyklady mozna by mnozyc.
Szkoda prof. Brzezinskiego na takiego autora!
Ciekawe dlaczego Pan Lubowski tak malo ksiazek umiescil w czesci „bibliografia”?