Dzień (Książki), którego nie było

23 kwietnia to dzień, w którym na naszym blogu powinien pojawić się obowiązkowy wpis. Nie pojawił się. 23 kwietnia to światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Minął niepostrzeżenie, cichaczem – ktoś go w ogóle zauważył? Być może powinniśmy popełnić jakąś podsumowującą notkę kilka dni po. Może, ale pisać za bardzo nie ma o czym.

To był najlepszy dzień w roku, by zintensyfikować działania promujące czytelnictwo. Nie wiem jakie wy poczyniliście obserwacje, ale mój notes świeci pustkami. Być może jest to spowodowane tym, że z Wrocławia przeprowadziłem się 100km dalej, na spokojną wieś gdzie fiordy jedzą mi z ręki, a wydarzeń kulturalnych, fakt, nie ma zbyt wiele. Ale rozmawiam z ludźmi, odpalam internet i szukam jednej, choćby najmniejszej relacji z tego dnia. Nic. Jakakolwiek wzmianka o Dniach Książki w stolicy Dolnego Śląska to uparte kopiowanie dwóch tekstów, które pojawiły się na kilku portalach. A wszystkie sprzed 23 kwietnia, z niemrawą zapowiedzią co nas czeka. Czekało nas niewiele: rozdawanie przypinek do plecaka w formie książki (?), rozdawanie róż (?), w tramwajach puszczano fragmenty książek przez głośniki, spotkania z pisarzami, rabaty w księgarniach. Ogólnie nic ciekawego, no chyba że ktoś pod wpływem przypinki do plecaka wymiótł pół empiku i przeniósł papiery na bibliotekoznawstwo.

W tym roku minister kultury i dziedzictwa narodowego, Bogdan Zdrojewski, nie przeznaczył na Dzień Książki żadnych funduszy. I choć w pierwszej chwili boli serce, a na usta wstępuje żal w formie barwnych epitetów, to być może ministerstwo ma rację – kiepskie pomysły ciężko finansować, nawet przy tak hojnym wsparciu Unii. Z drugiej strony, nie ma kasy – są kiepskie pomysły. Błędne koło. A efekt? Nie wiem, Dnia Książki nie zauważyłem, a Wy?

Pewnie zabrzmi to jak herezja, ale uważam, że nie ma sensu roztrwaniać i tak nie za dużych pieniędzy na bezowocne inicjatywy i może lepiej zadbać o kondycję czytelniczą osób z naszego najbliższego otoczenia. Może lepszy byłby np. światowy Dzień Wymiany Książką? Dzieciaki w szkołach wymieniłyby się w ten dzień lekturą z kolegą z ławki, a my zapukamy do sąsiada z naprzeciwka i pożyczymy mu jakiś dobry kryminał. A całość przy potężnym medialnym wsparciu takich postaw obywatelskich. Radio, prasa, telewizja. Tak, aby każdy wiedział, że 23 kwietnia to naprawdę Święto Książki, nie tylko ten, który jeździ tramwajami. Tak, aby każdy otrzymał od znajomego książkę plus dwa zdania rekomendacji, zamiast kolczastą różę, która za dwa dni wyląduje na śmietniku.

Problem leży nie w braku pieniędzy od rządu, ale w nas samych: nie mamy wyrobionego nawyku czytania. Zajmijmy się sobą, dwiema bliskimi nam osobami, podsuwajmy dziecku ciekawe pozycje, jak tylko zacznie składać sylaby. Bez oglądania się na państwo i nieswoje pieniądze. A przede wszystkim 23 kwietnia wymieniajmy się książkami. Naprawdę, marketing szeptany jest lepszy niż marketing czytany przez głośniki.

A na deser filmik z przyszłości – prawdopodobnie tyle do powiedzenia na temat książek będziemy mieli za parę lat, jeśli wyniki naszego czytelnictwa dalej będą tak pikować w dół.

Oprócz tego zapraszamy do podzielenia się ciekawymi akcjami w waszych miastach.

VN:F [1.9.22_1171]
Rating: 0.0/10 (0 votes cast)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *